czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 6

Z moich oczu poleciały łzy. Zasłoniłam się dłońmi i czym prędzej pobiegłam do łazienki. Zatrzasnęłam się w niej. Mogłam spokojnie płakać i tak też było przez kilka minut, dopóki nie usłyszałam pukania do drzwi.
- Otwórz - nakazał męski głos z drugiej strony.
- Nie, odejdź, błagam - wychlipałam żałośnie.
- Księżniczko to ja błagam - usłyszałam i momentalnie przestałam płakać. Czy, czy on powiedział do mnie księżniczko? Czy mój słuch mnie nie zawodzi? A może to tylko zwyczajny sen? Podniosłam się powoli z podłogi i podeszłam do zamkniętych drzwi. Otworzyłam je. Neymar momentalnie rzucił się na mnie i uwięził w swoich ramionach. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczęłam ponownie chlipać. Ney najwidoczniej to usłyszał, bo jeszcze mocniej mnie objął. - No już, nie płacz - wyszeptał wprost do mojego ucha. Powoli się uspokajałam, a kiedy już się to stało oderwałam się od niego.
- Przepraszam.
- Za co?
- Uderzyłam Cię.
- Gdybym nie był taki głupi i gdybym Cię nie pocałował nie musiałabyś tego robić. To moja wina.
- Wiesz.. może po prostu zapomnijmy o całej tej sytuacji?
- Zapomnijmy - zgodził się ze mną.
Resztę wieczoru spędziliśmy w swoim towarzystwie. Przed północą poszłam do łazienki gdzie porządnie umyłam swoje ciało i włosy. Przebrałam się w czystą piżamę, położyłam się spać. Jednak nie mogłam usnąć. Kręciłam się z boku na bok. Ciągle myślałam o tej sytuacji na balkonie. O pocałunku. Jego usta na moich. Były takie ciepłe i delikatne. Muskał nimi jak skrzydłami motyla. To było coś cudownego a ja go uderzyłam. To trzeba być mną. Znamy się tak krótko a wiem, że nie zrobi mi krzywy. Sprawa jest w tym, że to ja mogę wpędzić go w niezłe bagno. Jeśli tylko znajdą mnie przy nim to, to nie chce myśleć co będzie. Najrozsądniej było by odejść od niego ale jak mam to zrobić? Ufam mu i nie chce aby się zawiódł moją osobą, bo w końcu obiecałam, że zostanę. Chociaż wiem, że to jest nie odpowiedzialne. Postanowiłam już spróbować usnąć. Jednak nie mogłam zasnąć. Ciągle nad czymś myśl myślałam. Zaczynając od tego nad czymś myśli Cris i jak próbuje mnie znaleźć, planuje zabić w męczarniach. Przechodząc i myśląc nad chłopakiem, który zabrał mnie wtedy z lasu i kończąc na Neymarze. Dlaczego on właściwie mnie pocałował? Co chciał tym osiągnąć?
W środku nocy zaczęło strasznie padać. Co kilka sekund było słychać grzmoty. Niebo rozświetlała jasna wiązka światła. Z każdym kolejnym hukiem bałam się coraz bardziej. Kołdrą zasłoniłam całe ciało. Nigdy nie lubiłam deszczu, kiedy towarzyszyła mu burza i pioruny. Nie wytrzymam tutaj dłużej. Wyszłam z łóżka i skierowałam się w stronę sypialni Neymara. Nie musiałam dużo przejść, bo była na przeciwko mojej. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam po cichu. Kiedy stałam już przed jego łóżkiem wyszeptałam.
- Ney? - nie odezwał się. Smutna faktem, że śpi chciałam wrócić do ''swojego'' pokoju. Przykryć się szczelnie kołdrą i czekać aż to wszystko ucichnie. Opuściłam głowę i odwróciłam się na pięcie kiedy usłyszałam szeptanie Neymara.
- Al? Al to Ty? - odwróciłam się i zobaczyłam Neymara, który przeciera oczy.
- Tak to ja.
- Co tutaj robisz?
- Jest burza, nie mogłam spać i pomyślałam, że Ty też nie śpisz i przyszłam - wytłumaczyłam się. Ney wstał z łóżka, podszedł do mnie i tak po prostu przytulił mnie. Ja zrobiłam to samo. Nie wiem czemu, ale chciało mi się płakać. Przecież nic się nie stało a mi nabierają się łzy.
- Boisz się? - zapytał będąc nadal w uścisku. Pokiwałam głową na 'tak'. Neymar puścił mnie i tym razem złapał moją rękę. - Chodź położysz się do mnie - uśmiechną się zachęcająco.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Nie daj się prosić - nalegał.
- No dobra - uśmiechnęłam się do niego. Nie puszczając mojej ręki położył się na łóżku. Uczyniłam to samo. Burza nadal robiła swoje, ale teraz jakoś się nie bałam. Leżałam od Neymara kawałek dalej, ale on przysuną się bliżej i objął mnie ręką w tali. Jego klatka piersiowa stykała się idealnie z moimi plecami. Czułam jak oddycha. Jak jego brzuch podnosi się i upada. Czułam się trochę nie pewnie. Jego dłoń spoczywająca na moim idealnie płaskim brzuchu, jego nogi stykające się z moimi. Ciepło które czułam było nie do opisania. Zapomniałam już o deszczu. Błyskami też się nie przejmowałam. Jedynie wsłuchiwałam się w oddychanie bruneta. Jego ciepły oddech mierzwił moją skórę na szyi. Wywoływał tym dreszcze i ciarki. Ale to było miłe. Zamknęłam oczy i dostosowałam się do jego oddychania. Robiliśmy to w tym samym czasie. Ta chwila była magiczna. Po raz pierwszy czuję motyki w brzuchu w takim bliskim kontakcie z mężczyzną. Zamknęłam oczy i tak po prostu zasnęłam. Zasnęłam wtulona w Neymara.

················································································

Pod ostatnim rozdziałem (5) było aż 26 motywujących komentarzy <3
Gdy to czytałam od razu miałam ochotę usiąść i pisać 
kolejne wypociny, które nazwę rozdziałem. :D
Skoro tak dobrze Wam idzie, to może niech pod tym postem będzie...
hmmm 35 komentarzy? Dacie radę?
Jeśli tak, postaram się szybko dodać kolejny rozdział ;)
A jak Wam się podoba ten?
Ujdzie?
Swoje opinie wyrażajcie na dole ;)

Do następnego! <3

środa, 27 maja 2015

Rozdział 5

- Wstajemy - usłyszałam szept nad uchem. Powolnie otworzyłam oczy, które od razu zobaczyły ciemne niebo za oknem.
- Hym - jęknęłam kiedy się przeciągałam. Chłopak usiadł na łóżku. Zrobiłam to samo.
- Wyspałaś się? - spytał z troską w głosie. Spojrzał na mnie. Było w nim coś ciekawego, interesującego co przyciągało mnie jeszcze bardziej. Znam go dwa dni a czuję się szczęśliwa i wyjątkowa kiedy jest obok. Chyba zaczynam mu ufać.
- Tak, dziękuję - posłałam w jego stronę ciepły uśmiech.
- A piżama podoba się?
- Tak! Jest śliczna - spojrzałam na bluzkę, która miała nadruk z Myszką Micky. - Skąd ją masz? - ponownie spojrzałam na chłopaka.
- Należy do mojej siostry - podrapał się po karku. - A tak w ogóle ile masz lat? Wiem, że kobiet się o to nie pyta ale... - nie dałam mu dokończyć.
- Mam 17 lat - zaśmiałam się.
- 17? - zrobił duże oczy. Nie mógł w to uwierzyć.
- Tak, 17.
- A Ty? - spytałam z ciekawości.
- Nie wiesz?
- A powinnam? - ciekawe o co mu chodzi?
- No jestem Neymar - pokazał teatralnie na swoje ciało. Zaśmiałam się.
- To już wiem - ciągle mówiłam przez śmiech.
- Na prawdę nie wiesz kim jestem?
- Nie wiem a oświecisz mnie kim jesteś? - nadal mnie to śmieszyło.
- Okej, jutro bądź gotowa o 9 rano - rozkazał - Zabiorę Cię do mojej pracy i zobaczysz czym się zajmuję - pościł oczko i wyszedł z pokoju. Zostałam sama. Wcześniej się najadłam i odświeżyłam w łazience więc postanowiłam pójść w ślady Neymara. Zeszłam na dół. Siedział na kanapie i grał w coś, to chyba jakaś gra o piłce nożnej. Szczerzę? To nie przepadam za tym sportem. W kuchni wzięłam szklankę soku pomarańczowego i jedną kanapkę z serem i pomidorem. Ponownie powędrowałam na górę, do pokoju gościnnego. Tam śpię. Zjadłam w samotności. Zeszłam kolejny raz na parter i pozmywałam po sobie. Chłopaka nie było już w salonie. Poszłam pod jego sypialnię. Zapukałam trzy razy i usłyszałam pozwolenie na wejście. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi od pokoju. Neymar siedział na łóżku w samych spodniach. Przypomniała mi się sytuacja z tamtego wieczoru, kiedy znalazłam pieska. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie zauważyłam, że brunet ciągle na mnie patrzy. Pewnie pomyślał, że jestem nie normalna.
- Gapisz się - stwierdził śmiejąc się. Od razu odwróciłam wzrok. Zakryłam oczy dłońmi. Speszyłam się. Chłopak wstał i powoli podszedł do mnie. Złapał moje ręce, które nadal znajdowały się na twarzy. Zabrał je. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Po dłuższej chwili się odezwał - Nie mówię, że mi się to nie podoba - wyznał nadal głęboko patrząc mi w oczy. Czułam, że się zaczerwieniłam.
- Przepraszam nie powinnam - wyszeptałam patrząc na swoje stopy.
- Nie przepraszaj - podniósł moją twarzy. - Nie ma za co. To miłe.
- Miłe? Posłuchaj, nie znamy się długo, nie powinniśmy się tak zachowywać. Pragnę Ci przypomnieć, że zgodziłam się tylko i wyłącznie dla tego, że oferowałeś mi pracę.
- A co jeśli nie dam Ci jest pracy?
- Wynoszę się. - odpowiedziałam pewnym głosem.
- Nie pozwolę. - jego głos był taki magiczny. Przyciągał mnie w każdym stopniu.
- Nie masz tu nic go gadania.
- Jesteś pewna?
- Nie. -czy ja to powiedziałam na głos? Jezu. Miałam to sobie pomyśleć a nie gadać na głos!
- Na taką odpowiedź liczyłem - zaśmiał się i wyszedł na balkon. Udałam się za nim. Stał opary o poręcz. Patrzył na panoramę Barcelony. Musiałam przyznać, że wyglądało to nieziemsko. W oddali było widać jakiś wysoki, kulisty obiekt, jakby stadion. Nie wiem. Wokół niego pooświetlane uliczki miasta. Było cudownie.
- Przepraszam - odezwałam się po dłuższym momencie. Chłopak odwrócił się w moją stronę, ale nic nie powiedział. Dlaczego? Tego też nie jestem w stanie wyjaśnić. Znów to samo. Spojrzał mi w oczy, tak jakby chciał coś z nich wyczytać. Tylko co? - Przestań - wyszeptałam robiąc jeden krok w tył od chłopaka. Chyba chciał mi zrobić na złość i ponownie się przybliżył. - Przestań. - powtarzałam. Niestety nic to nie dało.
- Jesteś upierdliwy - tym razem się zaśmiałam.
- Już to słyszałem.
- Ciekawe dlaczego? - zapytałam z sarkazmem w głosie. Kolejny raz nie odpowiedział! Mam już tego dość! Chciałam go zostawić samego, ale nie udało się. Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Nachalnie wpił się w moje usta. Odruchowo się oderwałam i dałam z liścia. Tak na prawdę nie wiedziałam co robię. Lubiłam go i nie chciałam tak się zachować. To prawda, jest przystojny, miły, ma śliczne oczy, uśmiech i... Stop! Nie mów, nie myśl w taki sposób o nim! To tylko facet, który Ci pomaga. Ale jak facet... Przestań! Dość! Z moich oczu poleciały łzy. Zasłoniłam się dłońmi i czym prędzej pobiegłam do łazienki. Zatrzasnęłam się w niej. Mogłam spokojnie płakać i tak też było przez kilka minut, dopóki nie usłyszałam pukania do drzwi.

··································································································

Tak wiem - beznadziejny, ale nic innego nie potrafiłam napisać :/
Może to dlatego, że pisałam go wczoraj i dzisiaj na polskim? 
Nie wiem. :D
Nie wiem też kiedy pojawi się następny, bo muszę poprawić oceny w szkole :(
Dziękuję za 18 komentarzy pod poprzednim postem, a może zrobimy mały zakładzik?
Jeśli pod tym rozdziałem będzie 20 komentarzy od razu dodam rozdział 6?
Przypominam, że można komentować anonimowo ;)
Wierze w Was! <3

Do następnego! <3

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 4

Rano obudziły mnie promienie słoneczne. Spałam na ławce pobliskim w parku. Na szczęście nie padało ani nie było zimno w nocy. Muszę poszukać jakiejś pracy, bo będzie ciężko spać codziennie na ławce w parku. Podniosłam się i zaczęłam iść kolejny raz przed siebie. Może w jakiś magiczny sposób znajdę pracę albo to ona znajdzie mnie. Myślę, że powinnam zacząć od czegoś łatwego. Sprzątanie? Każdy się do tego nadaje. Łatwa praca i kasy trochę przybędzie, bo z tym jest najtrudniej.
Kiedy się obejrzałam byłam kolejny raz pod domem chłopaka, któremu przyniosłam pieska. Na samą myśl o nim automatycznie się uśmiechnęłam. Kiedy mijałam furtkę, którą jeszcze wczoraj przekraczałam usłyszałam szczekanie psa. Odwróciłam się i ujrzałam Pokera. Podeszłam do niego i przywitałam się przez ogrodzenie. Chyba się ucieszył na mój widok. Zresztą ja na jego też się ucieszyłam.
- Hej! - krzyknął znany głos. Moje uszy zwróciły się w stronę odgłosu. Ujrzałam tego samego chłopaka co wczoraj.
- Cześć - przywitałam się z nim kiedy już stał koło mnie.
- Co tutaj robisz?
- Spaceruję z rana - zaśmiałam się.
- W takim razie czy zaszczycisz mnie swoją obecnością na spacerze z psem? - zapytał po czym teatralnie się ukłonił i pocałował moją rękę.
- Ależ naturalnie - nie wytrzymaliśmy i wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedy już się uspokoiliśmy chłopak zabrał smycz i obrożę z domu. Zapiął Pokera i wyszliśmy na spacer. Szliśmy i rozmawialiśmy a chłopak nagle klepną się otwartą dłonią w czoło. Spojrzałam na niego z pytającą miną. Stanął w miejscu. Zrobiłam to samo.
- Zapomniałem. - a już miałam pytać czemu się zatrzymał.
- O czym?
- Neymar - wyciągnął rękę w moją stronę. Uścisnęłam ją.
- Alisa - uśmiechnęłam się do niego.
- Ładne imię. Skąd jesteś?
- Dziękuję - puściłam jego rękę - Urodziłam się w Hiszpanii, tutaj ale mój ''ojciec'' - pokazałam palcami znaczek cudzysłowia na słowo 'ojciec' - był z Brazylii. Więc jestem w połowie Hiszpanką a w połowie Brazylijką.
- To fajnie! Już wiem czemu umiesz Portugalski.
- Nie ze względu na jego tylko bardziej na miejsce gdzie byłam wcześniej.
- Czyli gdzie?
- Nie chce o tym gadać. Powiem tylko tyle, że cieszę się, że uciekłam. - odeszłam od niego. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy. Nie potrzebnie się zgadzałam na ten spacer. Neymar jeszcze chwile stał w miejscu. Później podbiegł do mnie i złapał za rękę. Byłam zmuszona się zatrzymać.
- Jak to uciekłaś? - zapytał. Błądził oczami po całej mojej twarzy. Tak jakby szukał odpowiedzi na swoje pytanie. Popatrzyłam mu w oczy ale nic nie powiedziałam. Nadal mnie to bolało. Nie chce do tego wracać a już na pewno nie będę opowiadała o tym obcemu chłopakowi.
- To nie jest Twoja sprawa - syknęłam i wyrwałam rękę z jego uścisku. Zrobiłam krok w tył ale chłopak nie dał za wygraną i z powrotem się do mnie przybliżył. Poker siedział posłusznie i cicho koło nas. Brunet spojrzał mi w oczy. Zarumieniłam się i spuściłam głowę w dół. Chwilę później poczułam lekki dotyk na moim podbródku. Podniósł moją głowę do góry. Byłam zmuszona spojrzeć w jego czekoladowe oczy, którym tak trudno było się oprzeć. Uciekałam oczami na boli, ale w końcu przestałam i utonęłam w tych tęczówkach.
- Pomogę Ci - wyszeptał. Nadal patrzyliśmy sobie w oczy.
- Nie potrzebuję litości - także wyszeptałam.
- Nie lituję się. Chce Ci pomóc - zjechał wzrokiem na moje usta. Przygryzłam je z nerwów.
- Jak?
- Mówiłaś, że uciekłaś - z kiwnęłam głową na tak - Masz gdzie mieszkać? Co jeść? - pytał z taką czułością. Troską w głosie.
- Nie - odpowiedziałam krótko. Na mój policzek spłynęła łza. Chłopak otarł ją swoim kciukiem.
- Dam Ci to.
- Nie chce. Nie chce być dla nikogo ciężarem.
- Nie będziesz. Posłuchaj, wrócimy do mnie zjesz, przebierzesz się i prześpisz, bo zgaduję, że spałaś w nocy na dworze? Później znajdziemy Ci pracę.
- Nie. Ja nie mogę. - zabrałam jego rękę z mojej brody.
- Możesz. Pomogę Ci a później będziesz radziła sobie sama. Zgódź się. Proszę - nalegał dalej a ja coraz bardziej chciałam się zgodzić. Ale co będzie jeśli znajdą mnie tamci. Każdy kto będzie koło mnie może ucierpieć. Nie chce aby tak było. Najlepiej będzie się nie zgadzać. Ale jeśli się nie zgodzę nie poradzę sobie sama. Z nim będzie mi łatwiej. Nie będę musiała spać a dworze, chodzić w tych samych ciuchach, nie będę się musiała martwić o jedzenie.
- To zły pomysł - nie ugięłam się. Wiedziałam, że to nie najlepszy pomysł. Ja nie znam jego a on mnie. Skąd mam wiedzieć czy z tego nie wyjdzie coś złego?
- Ja tak nie uważam.
- Słuchaj, nie chce wchodzić Ci na głowę. Twoja dziewczyna pewnie nie będzie zadowolona. Poza tym to nie fair w stosunku do Ciebie.
- Okej, po pierwsze nie mam dziewczyny, a po drugie nadal nalegam.
- Nie.
- Dobra to zrobimy tak: Zamieszkasz u mnie i będziesz zajmowała się domem. Wiesz czy wszystko leży na swoim miejscu, czy nie ma kurzu, ewentualnie będziesz pomagać Marceli gotować - zaśmiał się. Ta propozycja już bardziej mi się podobała ale też nie jestem przekonana. I w ogóle kto to Marcela?
- Nie umiem gotować.
- No to nie będziesz gotować - ponownie się zaśmiał - Tylko się zgódź!
- Na pewno jesteś przekonany?
- Na pewno.
- Niech Ci będzie. Zgadzam się - chłopak momentalnie złapał mnie w talii i podniósł go góry. Przestraszyłam się jego ruchu i pod wpływem emocji zaplotłam nogi wokół jego brzucha. Patrzyliśmy sobie w oczy. Zapomniałam, że chłopak trzyma mnie na rękach. Kiedy sobie przypomniałam od razu się uwolniłam i stanęłam na swoich nogach. Brunet ciągle na mnie patrzył. Nie mogłam się skupić. Po dłuższym czasie przerwałam ciszę. - Idziemy?
- Gdzie? - wyrwał się z transu i zapytał.
- No do Ciebie - wyciągnęłam każde słowo.
- A no tak - klepną się w czoło. - Przepraszam, już chodźmy - złapał mnie za dłoń i ruszyliśmy z powrotem do jego domu. Dotarliśmy tam rozmawiając i śmiejąc się. Neymar nie puścił mojej dłoni nawet na chwilę a ja jej także nie zabrałam. Nie powiem to była dla mnie całkiem nowa sytuacja. Z własnej woli dawałam się dotykać obcemu facetowi. Sama się sobie dziwię ale co mam zrobić kiedy on przyciąga mnie jak magnez. Chłopak otworzył furtkę a następnie bramę. Przepuścił mnie pierwszą. Tak znalazłam się w jego pięknym domu.
·
····································································

Więc tak by się prezentował rozdział 4 :D
Przepraszam, że musicie tak długo czekać, ale sami wiecie - szkoła.
Idę teraz do liceum i muszę podciągnąć oceny :/
W wakacje postaram się dodawać rozdziały częściej, o ile ktoś to w ogóle czyta.
Poprosiłabym WSZYSTKICH którzy przeczytali ten rozdział aby napisali komentarz.
Nie musi być jakiś super, wystarczy kropka, serce, cokolwiek abym wiedziała czy ktoś to czyta :)
To chyba na tyle ;)

Do następnego! 

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 3

Rano obudziły mnie promienie słoneczne spoczywające na mojej twarzy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że śpię w jego łóżku. Jak to się stało? Dobra nie ważne. Wczoraj mówiłam, że opuszczę go rano więc tak zrobię. Wstałam i powędrowałam do łazienki. Przebrałam się w już suche i czyste ubranie. Zdjęłam rzeczy, które dał mi brunet. Złożyłam je w równą kostkę. Odłożyłam na szafkę. Rozczesałam tylko swoje długie brązowe włosy i wyszłam z łazienki. Przeszłam przez sypialnie, korytarz a następnie schodami w dół. Tak również przeszłam przez salon. W końcu dotarłam do przedpokoju gdzie zostawiłam wczoraj swoje buty. Zanim jednak założyłam je wróciłam szybko do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki trzy jogurty pitne. Włożyłam je do torebki, którą także znalazłam tutaj. Zobaczyłam, że na blacie leży stosik kwadratowych kartek koloru niebieskiego i srebrny długopis. Chwyciłam go w rękę i wyrwałam jedną karteczkę. Napisałam krótką notkę:

'Bardzo Ci dziękuję za gościnę i oczywiście za pewne uratowanie życia. Nigdy Cię nie zapomnę. Będę wdzięczna Ci do końca swoich dni. Teraz już znikam z Twojego życia. Nie przejmuj się mną. Dam radę. Jeszcze raz dziękuję.'

Przylepiłam karteczkę do lodówki i opuściłam posesję właściciela. Trochę się bałam. Nie wiedziałam gdzie mam iść. Za co będę żyła? Gdzie będę mieszkała? Co w ogóle się ze mną stanie? I co ja mam teraz zrobić? Może pójdę do hotelu. Pomysł fajny tylko za co zapłacę? Nie wiem, po prostu nie wiem co mam robić. Może na sam początek przejdę się do parku. Ale nie wiem gdzie jest najbliższy park. Więc poszłam przed siebie. Cały czas rozglądałam się za siebie. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję. Boję się. Nawet nie wiecie jak się boję. W każdej chwili mogą mnie odszukać i zabrać na pewną śmierć. Miałam kompletny mętlik w głowie. Nie wiedziałam do kąt mam się udać. Przecież nie znam nikogo w tym mieście. No może oprócz Marca i mężczyzn z mojej przyszłości. Gdzie będę spała? Co będę jadła? Za co będę żyła? Te trzy pytania kłębiły się w mojej głowie.
Z minuty na minutę niebo stawało się coraz bardziej ciemne.
W końcu nadszedł ten okropny czas, czyli wieczór. Teraz to kompletnie nie wiem gdzie mam iść.
Aż w końcu zrobiło się całkowicie czarne. Oświetlały je tylko białe kropeczki w postaci gwiazd. Przypominały one gwiezdne świetliki, które latają wieczorem. Kiedy byłam mała zawsze chciałam je złapać ale nigdy mi się to nie udało. Przypominając sobie tą sytuację musiałam stanąć i spokojnie patrzeć w górę. Zapomniałam wtedy o całym Bożym świecie i tak po prostu pochłonęłam się w wspomnienia. Z biegiem czasu usiadłam na chodnik i dalej patrzyłam w niebo. Było piękne. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mogłam tak spokojnie oddychać. Chociaż może nie powinnam być taka spokojna? Nie. Ta chwila jest wspaniała i chce się nią cieszyć jak najdłużej. Od czasu do czasu zawiał chłodny wiatr a mnie przechodziły ciarki. Miałam na sobie krótkie spodenki, białą koszulkę i dżinsową marynarkę oraz czarne trampki. Na całe szczęście moje ubranie zastało porządnie wyprane u chłopaka, który zabrał mnie z tamtego miejsca. Nie będę się powtarzać i mówić setny raz, że jestem mu bardzo wdzięczna. Powróciłam do rozmyśleń ale nie na długo. Przerwał mi czyjś krzyk.
- Chloé, Poker uspokójcie się! - krzyknęła jakaś dziewczyna. Postanowiłam się tym nie przejmować i dalej rozkoszować się tym widokiem. - Chloé! Do domu! - krzyknęłam ponownie. Chwilę później poczułam... obwąchiwanie?
- Jezu! - tym razem to ja krzyknęłam. Wystraszyłam się tego małego psiaka. Był naprawdę słodki. Taki malutki. Pogłaskałam go i wzięłam na ręce. - Hej, hej słodziaku. Co ty tutaj robisz? - pytałam a i tak bym nie uzyskała odpowiedzi. Siedziałam dalej na chodniku i bawiłam się z małym stworzonkiem. W pewnej chwili zobaczyłam, że na białej smyczy ma breloczek z napisanym imieniem - Chloé. Czy to nie jest imię które krzyczała ta dziewczyna? Czyżby psina jej uciekła? Wstałam z psiakiem na rękach i podeszłam do bramy domu, z którego wcześniej słyszałam krzyki. Zadzwoniłam domofonem i czekałam aż ktoś się odezwie.
- Halo - usłyszałam głos ale tym razem był to mężczyzna. Nie wiedziałam jak mam zacząć mówić.
- Dobry wieczór ja... - niestety nie dane było mi dokończyć. Przerwał mi.
- Jesteś kolejną fanką? - spytał. Tylko problem w tym, że ja nie do końca wiem o co mu chodziło. Podjęłam kolejną próbę mówienia a w między czasie spostrzegłam, że piesek, który leżał na moich rękach zasnął.
- Nie, ja mam pieska, który chyba Panu uciekł - wytłumaczyłam.
- Jaki pies?
- Na obroży na napisane imię Chloé.
- Proszę wejdź - po jego słowach furtka się otworzyła. Otworzyłam ją i weszłam na posesję. Udałam się prosto po chodniczku, który prowadził pod masywne drewniane drzwi. W momencie w którym stanęłam przed nimi one się otworzyły. A właściwie otworzył je chłopak. Był bardzo przystojny. Brązowe włosy, opalenizna równie ciemna. Był bez koszulki przez co można było dostrzec liczne tatuaże na ciele. I te mięśnie. Nie jedno w swoim życiu widziałam ale takiego ciała nie dane mi było oglądać.
Patrzyłam na jego klatkę piersiową z niemałym zauroczeniem dopóki chłopak się nie odezwał.
- Dziękuję, że przyniosłaś Chloé. - posłał mi ciepły uśmiech.
- A tak, proszę - podałam mu psiaka i także się uśmiechnęłam.
- Moja siostra nie potrafi go upilnować a zwłaszcza jak się bawi na dworze z moim psem. - zaśmiał się głaskając Chloé jedną ręką.
- Rozumiem. - także się zaśmiałam. Nagle przez drzwi wybiegł kolejny piesek średniego wzrostu. Miał śnieżno białą sierść. Zaczął biegać w kółko moich nóg. Ukucnęłam i przywitałam się z nim. - Hej maluchu. - Zaczęłam go głaskać a ten położył się na grzbiet i chciał abym miziała go po brzuchu. Cały czas merdał ogonem.
- Polubił Cię - stwierdził po dłuższej chwili chłopak, który cały czas bacznie się przyglądał jak się bawię z pieskiem.
- Jak się wabi? - spytałam kierując wzrok do góry, na twarzy bruneta.
- Poker.
- W takim razie ja też Cię bardzo lubię Poker. - powiedziałam do psa a ten wstał i lizną mnie po twarzy. - Ale bez takich czułości. - zaśmiałam się i wstałam. - Wiesz ja już się chyba będę zbierać, bo przede mną długa noc. - powiedziałam do bruneta i posłałam mu uśmiech.
- Jeszcze raz dziękuję, że przyniosłaś Chloé i mam nadzieję, że to nie jest ostatni raz kiedy się widzimy? - zapytał a mnie trochę to zdziwiło.
- Zobaczymy. - chyba się zaczerwieniłam - Dobranoc - odwróciłam się na pięcie i zaczęłam odchodzić. Zanim jednak to zrobiłam usłyszałam ciche 'Dobranoc'. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wyszłam z posesji chłopaka i skierowałam się przed siebie.

······························································

Po długim czasie napisałam rozdział 3 :)
Nie wiem kiedy pojawi się następny ale postaram się jak najszybciej.
Piszcie mi co sądzicie o opowiadaniu w komentarzach (można anonimowo)
Jeśli macie też jakieś propozycję na kolejne rozdziały też piszcie! - nie gryzę :P
To chyba tyle :)

Do następnego! <3

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 2

- Nazywam się Alisa i... - urwałam w środku wypowiedzi. Bo co ja mogę jeszcze powiedzieć? O swojej przeszłości nie mam zamiaru wspominać. Chce o tym zapomnieć.
- Iii...
 - I to wszystko.
- Powiedziałaś tylko jak masz na imię - ten to geniusz jest. Doskonale wiedziałam co powiedziałam. Nie musiał tego mówić.
- Nie mam co opowiadać dalej.
- Jak to nie?
- Normalnie.
- A jakie, jakie było Twoje dzieciństwo? - teraz rozwalił system. Przecież mu nie powiem: moje dzieciństwo było super. Miałam kochających rodziców. Zawsze byłam uśmiechnięta  i wesoła. Nie będę kłamać.
- Nijakie - rzuciłam oschle.
- Nijakie? - powtórzył jak papuga.
- Tak! - nie wytrzymałam. Krzyknęłam. - Nie miałam dzieciństwa, rodziców i znajomych. Nie byłam szczęśliwa jako dziecko. A wiesz dlaczego? - spytałam a On pokręcił głową na znak, że nie wie. - Bo on najmłodszych lat musiałam znosić ból, cierpienie. Musiałam nauczyć się walczyć a przede wszystkim musiałam nauczyć się z tym żyć. Moje dzieciństwo nie było kolorowe, zapewne jak Twoje. Było sto a nawet tysiąc, miliard razy gorsze. - zakończyłam swoją przemowę podczas której kilka łez się wydostało na moje policzki.
- Skąd wiesz jakie ja miałam dzieciństwo?
- Skąd wiem? Może stąd, że Twój dom przypomina wille, zamek.
- Mam dobrze płatną pracę.
- Właśnie widzę. Kilkanaście pokoi, łazienek. Wszystko urządzone nowocześnie, ze stylem. Ubrania o jakich ja mogłabym tylko pomarzyć. Widać, że zarabiasz miliony. Tylko jestem ciekawa za co?
- Dużo zarabiam.
- Znam takich jak Ty.
- Ciekawe kogo?
- Cristiano. Mówi ci to coś?
- Tak. Nie lubię Go ale szanuję.
- Słucham? - przeraziłam się tym co usłyszałam. Czy on, on go zna? Nie mogę w to uwierzyć. Zna mężczyznę przez którego cierpiałam przez pół życia. Świnię, którego nie można nazwać człowiekiem.
- No znam Go robimy w tej samej branży.
- Nie możliwe nigdy Ciebie nie widziałam. - nie mogłam uwierzyć w to co moje uszy słyszą. Ale to była prawda. Skoro znał Crisa i robi to co On to dlaczego nie znam go ja? Widziałam każdego kogo zajmuje się tym świństwem. A jego nie.
- Jak to? - zdziwił się bardzo. Czy my rozmawiamy to tym samym człowieku?
- Chwila. O kim Ty mówisz?
- O Cristiano, Cristiano Ronaldo ten sławny piłkarz z Madrytu. - kiedy to usłyszałam myślałam, że padnę ze śmiechu. On miał na myśli jakiegoś marnego piłkarzynę? Czy tu jest ukryta kamera? Boże!
- Nie mam pojęcia kim ten człowiek jest ale na pewno nie jest tym kogo na myśli mam ja. - zaśmiałam się lekko.
- To w takim razie o kim Ty mówiłaś?
- O pewnym człowieku, który zadaje ból. Wystarczy taki opis?
- Ciągle mówisz o bólu, cierpieniu. Na ręku masz siniaki, wybiegłaś w masakrycznym stanie z lasu - wymieniał wszystko po kolei a kiedy powiedział o moich rękach spojrzałam na ciało, które było odsłonięte. Natychmiastowo je zasłoniłam. Na samą myśl o przeszłości gromadzą się łzy w moich oczach. Taka już jestem.
- Może dlatego, że moje życie składa się z jednego wielkiego bólu - powiedziałam przez łzy. Wstałam z kanapy i pobiegłam na piętro domu. Znowu znajdowałam się tym samym korytarzu. Było tutaj pełno drzwi. Wybrałam te na samym końcu. Trzasnęłam nimi i rzuciłam się na ogromne dwuosobowe łóżko. Nigdy nie leżałam na czymś tak miękkim, wygodnym i pachnącym świeżością. Moim miejscem do spania był brudy materac położony na podłodze, która do najczystszych nie należała. Położyłam się w stronę dużego okna przez które było widać panoramę miasta. Zaczęłam tak po prostu płakać. Miałam całą mokrą twarz, dłonie i rękawy od bluzy. Beczałam kilkanaście minut. Dopóki nie usłyszałam, że drzwi do pomieszczenia się otwierają.
- Wyjdź! - rzuciłam nawet nie patrząc na osobę, która stała za mną.
- To mój dom i moja sypialnia.
- Twoja? - otarłam łzy i usiadłam na łóżku zawiązując nogi na kokardę. Chłopak uczynił to samo.
- Wiesz co? - pokręciłam przecząco głową - Zacznijmy od nowa. Nie będę pytał o Twoją przeszłość ale chce się dowiedzieć jaka jesteś. Później ja opowiem Ci o sobie, okej?
- Okej - zaśmiałam się. Prawdę mówiąc coś podobało mi się w tym osobniku. Jego oczy takie hipnotyzujące, uśmiech, który kryję za sobą śnieżno białe zęby, włosy tak staranie ułożone, ciemna karnacja i ten zapach. Zapach perfum. Stylówa której nikt by się nie wstydził. Jest coś w nim co przyciąga mnie. Ogółem na widok bogatych mężczyzn robi mi się nie dobrze i mam ochotę wymiotować ale on. On taki nie jest.
- Rafael - wyciągnął do mnie rękę a ja ją uścisnęłam.
- Alisa - uśmiechnęłam się wstydliwie kiedy puściłam dłoń bruneta.
- Masz może ochotę zaszczycić mnie przy oglądaniu filmu? - zapytał a ja automatycznie się zaśmiałam.
- Oczywiście, że tak. - posłałam mu ciepły uśmiech. Zeszliśmy ma dół, do salonu. Zajęłam miejsce na kanapie a Rafael włączył jakiś film. Kilka minut później dołączył do mnie i zajęliśmy się patrzeniem w szklany ekran. Niestety nie mogłam się na tym skupić. Ciągle myślałam co będzie dalej. Gdzie będę mieszkać. Za co będę żyła. Przecież nie skończyłam żadnej szkoły. No może kilka klas z podstawówki. Szkołę życia tak naprawdę przeżyłam w tamtym miejscu. Na początku uczyłam się pisać i poprawnie mówić a kiedy już to umiałam robiłam to co robiłam do teraz.
Przez cały seans byłam tak naprawdę nie obecna. Pogrążona cały czas w myślach. Co będzie dalej? Nie wiem. Myślałam tak i myślałam aż zasnęłam. Obudził mnie brunet.
- Al, Al obudź się już - szeptał i lekko mnie szturchał abym wstała.
- Już nie śpię - powiedziałam po czym ziewnęłam i przeciągnęłam się. Przetarłam oczy i spojrzałam zamyślona na chłopaka. - Jak mnie nazwałeś?
- Al. - odpowiedział spokojnie i spojrzał w moje oczy. Natomiast ja swoimi uciekałam boki.
- Nigdy nikt do mnie tak nie powiedział - zasmuciłam się.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - zaśmiał się.
- Tak, pierwszy, dziesiąty, setny co za różnica.
- Jest już późno. Chodźmy spać.
- Nie. Ja już nie będę Ci przeszkadzać. - chciałam się podnosić z kanapy ale chłopak mnie zatrzymał łapiąc w tali. Przez to zachwiałam się i usiadłam na jego kolanach. Zaczerwieniłam się. Zestresowałam się przez co przygryzałam swoją dolną wargę. Głowę miałam spuszczoną w dół. Czułam na swojej twarzy wzrok mojego wybawiciela. Bałam się na niego spojrzeć.
- Nie przeszkadzasz - poczułam jego palec, który podnosi moją brodę w górę. Stało się. Spojrzałam w te oczy. Brązowozielone oczy. Brunet zbliżał powoli swoją twarz do mojej. Wiedziałam, że chce mnie pocałować. Nie mogłam tego zrobić. Nie teraz. Nie z nim. Po prostu nie. Kiedy zbliżał się do mnie ja wstałam z jego kolan i uciekłam. Zamknęłam się w tym samym pokoju co wcześniej. W jego sypialni. Trzasnęłam jedynymi, później drugimi drzwiami, które prowadziły do łazienki. Do moich oczu kolejny raz tego dnia napłynęły łzy. Pośpiesznie przeszukałam wszystkie szafki znajdujące się w pomieszczeniu. Znalazłam. Tego właśnie potrzebuję. Muszę zadać sobie ból. Przejechałam trzy razy po nadgarstkach. Czerwona ciecz poleciała na podłogę. Odetchnęłam z ulgą. Czemu cierpienie musi dawać mi poczucie ulgi?
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Alisa - wyszeptał chłopak.
- Odejdź proszę - wyszeptałam płacząc.
- Nie odejdę. Proszę daj mi to wytłumaczyć.
- Nie mu co tutaj tłumaczyć - otworzyłam drzwi. Ominęłam chłopaka. Podeszłam do oka, z którego było widać wspaniale oświetlone miasto - Jutro rano wynoszę się z Twojego domu. - przerwałam ciszę.
- Nie musisz.
- Muszę. Wystarczająco mi pomogłeś. Mogłeś tylko mnie stamtąd zabrać i zostawić na ulicy ale nie zrobiłeś tego. Dałeś mi ubrania, mogłam skorzystać z Twojej łazienki, domu. To za dużo.
- Chce Twojego bezpieczeństwa.
- Nie znasz mnie. - stwierdziłam. Taka była prawda. On nie za mnie a ja jego. Jesteśmy obcy dla siebie i tak pozostanie. Jutro rano o świcie zniknę z jego życia, które do tej pory było idealne. Weszłam w nie z butami.
- Poznamy się lepiej ale zostań proszę.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Przeze mnie możesz mieć kłopoty. Twoje idealne życie może się skończyć kiedy będę obok. Rozumiesz? - odwróciłam się w jego stronę. - Będzie lepiej jak Ty zapomnisz o mnie, o tym co się stało a ja zapomnę o Tobie. Nie mogę Cię narażać. Nie chce aby ktoś cierpiał przeze mnie. A już na pewno nie Ty. Znam niebezpiecznych ludzi. Teraz kiedy uciekłam będą mnie szukać a co jakbym była z Tobą? Ty byłbyś w niebezpieczeństwie. Twoja rodzina. To są ludzie, którzy mszczą się na wszystkich. Nie starczyłoby zabicie mnie. Przy okazji załatwiliby Ciebie i Twoich najbliższych. Nie zamierzam ryzykować. Nie kosztem życia drugiego człowieka. Dlatego zniknę z Twojej bajki tak szybko jak się pojawiłam.

································································

Jak Wam się podoba rozdział 2? :)
Planowałam coś innego napisać ale jakoś się nie udało :/
Mam ostatnio same wesołe dni i tak też postanowiłam napisać ten rozdział?
Jak myślicie czy Alisa zostawi Rafaela? Czy raczej zostanie i wyniknie z tego coś pięknego? :D
Poprosiłabym Was wszystkich, tych którzy przeczytali ten rozdział o skomentowanie go :)
(można anonimowo)
Do następnego! <3