- Iii...
- I to wszystko.
- Powiedziałaś tylko jak masz na imię - ten to geniusz jest. Doskonale wiedziałam co powiedziałam. Nie musiał tego mówić.
- Nie mam co opowiadać dalej.
- Jak to nie?
- Normalnie.
- A jakie, jakie było Twoje dzieciństwo? - teraz rozwalił system. Przecież mu nie powiem: moje dzieciństwo było super. Miałam kochających rodziców. Zawsze byłam uśmiechnięta i wesoła. Nie będę kłamać.
- Nijakie - rzuciłam oschle.
- Nijakie? - powtórzył jak papuga.
- Tak! - nie wytrzymałam. Krzyknęłam. - Nie miałam dzieciństwa, rodziców i znajomych. Nie byłam szczęśliwa jako dziecko. A wiesz dlaczego? - spytałam a On pokręcił głową na znak, że nie wie. - Bo on najmłodszych lat musiałam znosić ból, cierpienie. Musiałam nauczyć się walczyć a przede wszystkim musiałam nauczyć się z tym żyć. Moje dzieciństwo nie było kolorowe, zapewne jak Twoje. Było sto a nawet tysiąc, miliard razy gorsze. - zakończyłam swoją przemowę podczas której kilka łez się wydostało na moje policzki.
- Skąd wiesz jakie ja miałam dzieciństwo?
- Skąd wiem? Może stąd, że Twój dom przypomina wille, zamek.
- Mam dobrze płatną pracę.
- Właśnie widzę. Kilkanaście pokoi, łazienek. Wszystko urządzone nowocześnie, ze stylem. Ubrania o jakich ja mogłabym tylko pomarzyć. Widać, że zarabiasz miliony. Tylko jestem ciekawa za co?
- Dużo zarabiam.
- Znam takich jak Ty.
- Ciekawe kogo?
- Cristiano. Mówi ci to coś?
- Tak. Nie lubię Go ale szanuję.
- Słucham? - przeraziłam się tym co usłyszałam. Czy on, on go zna? Nie mogę w to uwierzyć. Zna mężczyznę przez którego cierpiałam przez pół życia. Świnię, którego nie można nazwać człowiekiem.
- No znam Go robimy w tej samej branży.
- Nie możliwe nigdy Ciebie nie widziałam. - nie mogłam uwierzyć w to co moje uszy słyszą. Ale to była prawda. Skoro znał Crisa i robi to co On to dlaczego nie znam go ja? Widziałam każdego kogo zajmuje się tym świństwem. A jego nie.
- Jak to? - zdziwił się bardzo. Czy my rozmawiamy to tym samym człowieku?
- Chwila. O kim Ty mówisz?
- O Cristiano, Cristiano Ronaldo ten sławny piłkarz z Madrytu. - kiedy to usłyszałam myślałam, że padnę ze śmiechu. On miał na myśli jakiegoś marnego piłkarzynę? Czy tu jest ukryta kamera? Boże!
- Nie mam pojęcia kim ten człowiek jest ale na pewno nie jest tym kogo na myśli mam ja. - zaśmiałam się lekko.
- To w takim razie o kim Ty mówiłaś?
- O pewnym człowieku, który zadaje ból. Wystarczy taki opis?
- Ciągle mówisz o bólu, cierpieniu. Na ręku masz siniaki, wybiegłaś w masakrycznym stanie z lasu - wymieniał wszystko po kolei a kiedy powiedział o moich rękach spojrzałam na ciało, które było odsłonięte. Natychmiastowo je zasłoniłam. Na samą myśl o przeszłości gromadzą się łzy w moich oczach. Taka już jestem.
- Może dlatego, że moje życie składa się z jednego wielkiego bólu - powiedziałam przez łzy. Wstałam z kanapy i pobiegłam na piętro domu. Znowu znajdowałam się tym samym korytarzu. Było tutaj pełno drzwi. Wybrałam te na samym końcu. Trzasnęłam nimi i rzuciłam się na ogromne dwuosobowe łóżko. Nigdy nie leżałam na czymś tak miękkim, wygodnym i pachnącym świeżością. Moim miejscem do spania był brudy materac położony na podłodze, która do najczystszych nie należała. Położyłam się w stronę dużego okna przez które było widać panoramę miasta. Zaczęłam tak po prostu płakać. Miałam całą mokrą twarz, dłonie i rękawy od bluzy. Beczałam kilkanaście minut. Dopóki nie usłyszałam, że drzwi do pomieszczenia się otwierają.
- Wyjdź! - rzuciłam nawet nie patrząc na osobę, która stała za mną.
- To mój dom i moja sypialnia.
- Twoja? - otarłam łzy i usiadłam na łóżku zawiązując nogi na kokardę. Chłopak uczynił to samo.
- Wiesz co? - pokręciłam przecząco głową - Zacznijmy od nowa. Nie będę pytał o Twoją przeszłość ale chce się dowiedzieć jaka jesteś. Później ja opowiem Ci o sobie, okej?
- Okej - zaśmiałam się. Prawdę mówiąc coś podobało mi się w tym osobniku. Jego oczy takie hipnotyzujące, uśmiech, który kryję za sobą śnieżno białe zęby, włosy tak staranie ułożone, ciemna karnacja i ten zapach. Zapach perfum. Stylówa której nikt by się nie wstydził. Jest coś w nim co przyciąga mnie. Ogółem na widok bogatych mężczyzn robi mi się nie dobrze i mam ochotę wymiotować ale on. On taki nie jest.
- Rafael - wyciągnął do mnie rękę a ja ją uścisnęłam.
- Alisa - uśmiechnęłam się wstydliwie kiedy puściłam dłoń bruneta.
- Masz może ochotę zaszczycić mnie przy oglądaniu filmu? - zapytał a ja automatycznie się zaśmiałam.
- Oczywiście, że tak. - posłałam mu ciepły uśmiech. Zeszliśmy ma dół, do salonu. Zajęłam miejsce na kanapie a Rafael włączył jakiś film. Kilka minut później dołączył do mnie i zajęliśmy się patrzeniem w szklany ekran. Niestety nie mogłam się na tym skupić. Ciągle myślałam co będzie dalej. Gdzie będę mieszkać. Za co będę żyła. Przecież nie skończyłam żadnej szkoły. No może kilka klas z podstawówki. Szkołę życia tak naprawdę przeżyłam w tamtym miejscu. Na początku uczyłam się pisać i poprawnie mówić a kiedy już to umiałam robiłam to co robiłam do teraz.
Przez cały seans byłam tak naprawdę nie obecna. Pogrążona cały czas w myślach. Co będzie dalej? Nie wiem. Myślałam tak i myślałam aż zasnęłam. Obudził mnie brunet.
- Al, Al obudź się już - szeptał i lekko mnie szturchał abym wstała.
- Już nie śpię - powiedziałam po czym ziewnęłam i przeciągnęłam się. Przetarłam oczy i spojrzałam zamyślona na chłopaka. - Jak mnie nazwałeś?
- Al. - odpowiedział spokojnie i spojrzał w moje oczy. Natomiast ja swoimi uciekałam boki.
- Nigdy nikt do mnie tak nie powiedział - zasmuciłam się.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - zaśmiał się.
- Tak, pierwszy, dziesiąty, setny co za różnica.
- Jest już późno. Chodźmy spać.
- Nie. Ja już nie będę Ci przeszkadzać. - chciałam się podnosić z kanapy ale chłopak mnie zatrzymał łapiąc w tali. Przez to zachwiałam się i usiadłam na jego kolanach. Zaczerwieniłam się. Zestresowałam się przez co przygryzałam swoją dolną wargę. Głowę miałam spuszczoną w dół. Czułam na swojej twarzy wzrok mojego wybawiciela. Bałam się na niego spojrzeć.
- Nie przeszkadzasz - poczułam jego palec, który podnosi moją brodę w górę. Stało się. Spojrzałam w te oczy. Brązowozielone oczy. Brunet zbliżał powoli swoją twarz do mojej. Wiedziałam, że chce mnie pocałować. Nie mogłam tego zrobić. Nie teraz. Nie z nim. Po prostu nie. Kiedy zbliżał się do mnie ja wstałam z jego kolan i uciekłam. Zamknęłam się w tym samym pokoju co wcześniej. W jego sypialni. Trzasnęłam jedynymi, później drugimi drzwiami, które prowadziły do łazienki. Do moich oczu kolejny raz tego dnia napłynęły łzy. Pośpiesznie przeszukałam wszystkie szafki znajdujące się w pomieszczeniu. Znalazłam. Tego właśnie potrzebuję. Muszę zadać sobie ból. Przejechałam trzy razy po nadgarstkach. Czerwona ciecz poleciała na podłogę. Odetchnęłam z ulgą. Czemu cierpienie musi dawać mi poczucie ulgi?
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Alisa - wyszeptał chłopak.
- Odejdź proszę - wyszeptałam płacząc.
- Nie odejdę. Proszę daj mi to wytłumaczyć.
- Nie mu co tutaj tłumaczyć - otworzyłam drzwi. Ominęłam chłopaka. Podeszłam do oka, z którego było widać wspaniale oświetlone miasto - Jutro rano wynoszę się z Twojego domu. - przerwałam ciszę.
- Nie musisz.
- Muszę. Wystarczająco mi pomogłeś. Mogłeś tylko mnie stamtąd zabrać i zostawić na ulicy ale nie zrobiłeś tego. Dałeś mi ubrania, mogłam skorzystać z Twojej łazienki, domu. To za dużo.
- Chce Twojego bezpieczeństwa.
- Nie znasz mnie. - stwierdziłam. Taka była prawda. On nie za mnie a ja jego. Jesteśmy obcy dla siebie i tak pozostanie. Jutro rano o świcie zniknę z jego życia, które do tej pory było idealne. Weszłam w nie z butami.
- Poznamy się lepiej ale zostań proszę.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Przeze mnie możesz mieć kłopoty. Twoje idealne życie może się skończyć kiedy będę obok. Rozumiesz? - odwróciłam się w jego stronę. - Będzie lepiej jak Ty zapomnisz o mnie, o tym co się stało a ja zapomnę o Tobie. Nie mogę Cię narażać. Nie chce aby ktoś cierpiał przeze mnie. A już na pewno nie Ty. Znam niebezpiecznych ludzi. Teraz kiedy uciekłam będą mnie szukać a co jakbym była z Tobą? Ty byłbyś w niebezpieczeństwie. Twoja rodzina. To są ludzie, którzy mszczą się na wszystkich. Nie starczyłoby zabicie mnie. Przy okazji załatwiliby Ciebie i Twoich najbliższych. Nie zamierzam ryzykować. Nie kosztem życia drugiego człowieka. Dlatego zniknę z Twojej bajki tak szybko jak się pojawiłam.
································································
Jak Wam się podoba rozdział 2? :)
Planowałam coś innego napisać ale jakoś się nie udało :/
Mam ostatnio same wesołe dni i tak też postanowiłam napisać ten rozdział?
Jak myślicie czy Alisa zostawi Rafaela? Czy raczej zostanie i wyniknie z tego coś pięknego? :D
Poprosiłabym Was wszystkich, tych którzy przeczytali ten rozdział o skomentowanie go :)
(można anonimowo)
Do następnego! <3
Łoooo... Zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, ale pozytywnie. ;) Już się nie mogę doczekać kolejnego wpisu ;*
OdpowiedzUsuńrozdział genialny <33 ,a myślałam ,że to będzie Ney ,zaskoczyłaś mnie z tym Rafaelem :D
OdpowiedzUsuńIdeał ♥
OdpowiedzUsuńPiękny ;)
OdpowiedzUsuńCudowny *.*
OdpowiedzUsuńNajlepsze rozdziały EVER pisz koniecznie dalej :*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział tak jaki i poprzedni! <3 Przy okazji zapraszam na mojego bloga ;) http://neymess-max.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHeeej! Zostawiłaś u mnie link już dość dawno temu, ale dopiero teraz znalazłam czas, żeby tu wejść iiii no jestem pod wrażeniem! To jest świetne, wszystko dobrze napisane i czyta się z przyjemnością :) Oby było więcej takich opowiadań!
OdpowiedzUsuńZapraszam wieczorem na pierwszy rozdział u mnie ;)
http://lovemelikeyoudo15.blogspot.com/