wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 11

Dzisiejszy dzień był doskonały. Słońce świeciło, ptaki wykonywały swoje utwory, niebo niczym spokojny ocean. Nie było żadnej chmurki. Dookoła pachnąca trawa. Kwiaty, które przybierały kolory tęczy i on. Bialutki piesek ganiający za piłką, którą właśnie mu rzuciłam. Byłam sama z nim w domu. Neymar musiał wyjść na trening. Towarzyszyła mu siostra. Ja nie chciałam iść, bo musiałam uporać się z potworem każdego domu czyli kurzem. Marcela ze względu na urodziny przyjaciółki miała wolne. Co znaczyło, że nie będzie obiadu. Dlatego też postanowiłam przerwać zabawę z psiakiem, uporać się szybko z sprzątaniem i iść do sklepu po potrzebne rzeczy do dania, które na szczęście potrafiłam zrobić. Niecałą godzinę później mniej więcej dom bym ogarnięty. Przebrałam się z dresu w coś bardziej do wyjścia.


Pomalowałam szybko rzęsy i złapałam portfel, w którym miałam resztki swojej wypłaty. Upewniłam się, że Poker jest zamknięty w swoim ''wybiegu'' i wyszłam z domu. Miałam około dwóch godzin do przyjazdu rodzeństwa. Nie wiedziałam dokładnie gdzie jest sklep, więc spytałam o to jakąś kobietę, która wskazała mi odpowiednią drogę. Na szczęście trafiłam. Wzięłam wózek i chodziłam między regałami, na których znajdują się przerurzne produkty. Od zdrowych to tych mniej zalecanych. Kolorowe cukierki, czekoladki niemal do mnie mówią abym je zabrała do domu. Nie lubię słodyczy więc nie dałam się omamić. Kupiłam tylko rzeczy, które potrzebne mi są na obiad. Podeszłam do kasy i czekałam na swoją kolej, która w krótkim odstępie czasu nastąpiła. Zakupy kosztowały mniej niż 100 euro, więc sądzę, że nawet dobrze poszło. Wszystko włożyłam do torby. Odebrałam resztę i ładnie się żegnając wyszłam ze sklepu, udałam się do domu.. domu Neymara. Krok po kroku było coraz bliżej do celu. Przemierzałam Barcelonę nucąc pod nosem piosenkę, którą usłyszałam rano w radiu. Później zapytam Neymara czy zna jej tytuł. Słońce świeciło dziś bardzo mocno, podobała mi się taka pogoda. Musiałam przynajmniej na chwilę zamknąć oczy. Kurde! Mój fart jest taki, że na kogoś wpadłam. Jak zwykle chce dobrze a wychodzi na odwrót.
- Przepraszam Pana bardzo - uprzejmie przeprosiłam.
- Nic nie szko... - mężczyzna się odwrócił i spojrzał na mnie. Myślałam, że umrę. To On. - Alisa...  - przeciągnął moje imię - Maleńka co Ty tu robisz? Nie powinnaś być u Crisa? - i ten jego uśmiech. Jego lubiłam najbardziej. On jako jedyny nie bił. Kiedy tylko widział, że ktoś podnosi na mnie rękę to pomagał. Nie zmuszał. Rozumiał, że nie chciałam. Czasami mówił szefowi, że mnie zabiera na noc, a tak na prawdę wtedy dawał mi poczucie bezpieczeństwa, które mijało następnego dnia rano. Musiałam wtedy wracać do siebie, do Crisa i tych innych oblechów. Z nim mogłam pogadać jak, jak z bratem, którego nie miałam.
- Lucas? To na prawdę Ty?! - powiem szczerze, że zdziwiłam się jego osobą w tej części miasta. Posiadłość Crisa była daleko stąd, po drugiej stronie Barcelony.
- Tak to ja, ale co Ty tutaj robisz? - zapytał. - Cris nigdy by Cie nie pościł samej tak daleko.
- Nie musiał. - powiedziałam spokojnie. - Uciekłam. - oznajmiłam i powoli zaczynałam odchodzić. Lucas był chyba w szoku, bo stał dalej w tym samym miejscu, takiej samej pozycji. Dopiero po upływie kilku sekund, a moich kroków dobiegł do mnie.
- Jak to uciekłaś?! - oho.. przetworzył to co powiedziałam.
- Uciekłam. Normalnie uciekłam. Wyszłam i nie mam zamiaru wracać. - machnęłam rękami, wyminęłam chłopaka i tym razem już szybkim krokiem ruszyłam do domu. Lucas zaraz mnie dogonił.
- Już dobrze, mię denerwuj się maleńka. - objął mnie ramieniem. W takiej pozycji doszliśmy do domu. Nie powiem, tętniłam trochę za nim. Za znanym mi człowiekiem. Jest ode mnie tylko dwa lata starszy. Pamiętam, że kiedyś mi tłumaczył, że jest z rodziny Crisa. Nigdy bym nie powiedziała, że Lucas i Cris mają taką samą krew, która płynie w ich żyłach. Lucas jest taki opiekuńczy i miły, a Cris? Ale zapomnijmy już o nim.
- Tu teraz mieszkam. - wskazałam palcem na willę Neymara. Popatrzyłam na jego twarz. Oczy zrobiły się większe, brwi uniosły się ku górze. Usta otworzyły i ukazały proste białe zęby.
- Gdybyś mi nie powiedziała, że uciekłaś to bym stwierdził, że Cris chce się wydać za mąż. - zaśmiał się.
- Spokojnie, na razie nie mam ślubu w planach. - także się zaśmiałam. - Wejdziesz? Będę robiła obiad. - posłałam mu uśmiech.
- Nalegasz?
- Nelagam. Oj chodź! - zaprosiłam go gestem ręki. Weszliśmy na podwórko, a z niego do domu. Udaliśmy się do kuchni gdzie zostawiłam zakupy. Zaproponowałam mojemu gościowi herbatę, którą chwilę później postawiłam przed nim. Sama zabrałam się za przygotowywanie obiadu.

········································································

I jak może być?
Mi się osobiście nie podoba, ale może ktoś ma inne zdanie :D
Piszcie na dole co sądzicie, przypominam, że można anonimowo :P
Mam jeszcze jedną sprawę:
A mianowicie mam z przyjaciółkami bloga i fajnie by było gdyby
ktoś z Was chciał tam zajrzeć ;)

To tyle! 
Pa! <3

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Info

Kochani, nie przychodzę dzisiaj dla Was z rozdziałem, a z krótką informacją. Wraz z przyjaciółkami utworzyłyśmy bloga o... o wszystkim. Będzie sport, moda, podróże, coś śmiesznego też się znajdzie! Jednym słowem WSZYSTKO! Znajdziecie coś na pewno dla siebie <3
Bardzo Was zachęcam do zaglądnięcia tam! <3
Będzie Nam bardzo miło!
Oto link - http://vszystkoalelepsze.blogspot.com/
Mam nadzieję, że jeśli tam zostaniecie to zostawicie coś po sobie, nie tylko wyświetlenia! ;*
A co do rozdziału, to powinien być niedługo :)


niedziela, 28 czerwca 2015

Libster Blog Award! #1

Na czym to polega?

" Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana 
od innego blogera w ramach uznania za 
''dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów
o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje 
możliwość ich rozpowszechnienia.'' 

Bardzo dziękuję za nominację kochana!

1. Twój ulubiony zwierzak to?
Kotek =^.^=

2. Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?
Spędzać czas z rodziną przyjaciółmi, rysować, czytać, pisać post na blog itp.

3. Chodzisz na jakieś zajęcia pozaszkolne?
Nie, ale w liceum mam zamiar się na coś zapisać :)

4. Ulubiony przedmiot szkolny?
Geografia <3

5. Czym jest dla Ciebie pisanie bloga?
Oderwaniem od rzeczywistości. Pisząc bloga wymyślam swój własny świat i kocham to <3

6. Wymień wszystkie swoje pasje.
Wszystkie może nie, ale moją taką największą pasą jest Hiszpania i wszystko co z tym krajem związane i piłka nożna <3 Poza tym lubię rysować :)

7. FC Barcelona czy Real Madrid?
Oczywiście, że FC Barcelona <3

8. Miałaś kiedyś chwile zwątpienia podczas pisania bloga?
Tak, kilka razy :/

9. Co lub kto zainspirował Cię do pisania bloga?
Do pisania bloga zainspirowały mnie te dwa blogi i ich autorki <3

10. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku?
Zimna *-*

Ja nominuję tylko trzy blogi:

Pytania dla Was:

1. Jakie jest Twoje największe marzenie?
2. Masz zwierzęta?
3. Ulubiony sport?
4. Z jaką gwiazdą byś chciała się spotkać?
5. W jakim dowolnym miejscu na świecie chciałabyś zamieszkać?
6. Ulubiony kolor?
7. Co skłoniło Cię do pisania bloga?
8. Ulubiona piosenka na obecną chwilę?
9. Ulubiony klub piłkarski?
10. Jaki blog najbardziej lubisz czytać?

Jeszcze raz dziękuję za moją PIERWSZĄ nominację!!!

środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 10

Nie wiedziałam o co jej chodzi. Nic nie mówiła tylko patrzyła się zamyślona na moją osobę. Ja także nie wiedziałam jak zacząć mówić. Po dłuższej chwili się odważyłam.
- Yyy - wyjąkałam. - Rafa idziemy? - zapytałam.
- Coś Ciii - przeciągnęła i pokarała palcem na mnie. - Już wiem! - krzyknęła. Podbiegła do mnie i pociągnęła za rękę. Zatrzymała się dopiero u siebie w pokoju. Kazała mi usiąść na łóżku więc tak zrobiłam. Ona zaś zaczęła przewalać jakieś pojemniczki w komodzie. Zajęło jej to kilka minut. Odwróciła się i podeszła do mnie. - Masz. - dała mi pełno bransoletek, które założyłam. W tym czasie Rafa pobiegła po inne buty, bo jak stwierdziła ''te nie oddają charakteru ubrania''. Przyniosła mi buty sporo za kostkę, które również założyłam na nogi. - No to teraz możemy iść. - wesoła dziewczyna klasnęła w ręce. Uśmiechnęłam się tylko i powędrowałam za siostrą piłkarza Barcelony. W wyśmienitych nastrojach wyszłyśmy z domu. Z racji tego, że Rafaela nie ma prawa jazdy zamówiłyśmy taksówkę, która w niecałe 5 minut wiozła Nas do największego centrum handlowego w Barcelonie. Czas mijał Nam nie ubłagalnie szybko. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu. Nie ominęłyśmy żadnego. W życiu nie widziałam czegoś takiego, a dla Rafaeli to tradycja. Ona znała się na zakupach, ubraniach, butach, kosmetykach, czapkach czy biżuterii. Ciągle mi doradzała i mówiła co w tym sklepie lubi najbardziej, że tu tylko kupuję bluzki, jeszcze indziej spodnie i milion innych rzeczy. Pomagała mi dobrać odpowiednie dodatki do tego co już kupiłam. Bez niej chyba bym sobie nie poradziła. Rafa była moją prawą, a może i lewą ręką do pomocy. Zbliżyłyśmy się do siebie jeszcze bardziej.
- Mam dość! - westchnęła Brazylijka opadając na krzesło w pobliskiej kawiarence.
- Ja też! Nigdy się tak nie zmęczyłam! - zaśmiałam się. W tym samym momencie podszedł do Nas kelner. Rafcia zamówiła kawę, a ja zwykły pomarańczowy sok. Trochę pogadałyśmy i w między czasie przyszły nasze zamówienia. Wypiłyśmy wszystko do dna. Dziewczyna zaproponowała jeszcze wstąpić do kosmetyczki, ale nie miałam siły. Obiecałam, że udamy się tam jutro, oczywiście po mojej pracy w domu Pana Neymara Juniora. Zgodziła się na moją propozycję. W wyśmienitych nastrojach wróciłyśmy do domu. Ledwo co poszłyśmy do salonu z tymi torbami. Dopiero teraz Neymar uświadomił Nas, że nie było Nas w domu aż 5 godzin. Teraz już wiem czemu tak bardzo bolą mnie nogi. Masakra.
- Widzę, że moja siostra Cię wykończyła? - zaśmiał się i usiadł na przeciwko Nas.
- Trochę. - odpowiedziałam. Neymar wstał i zbliżył się do mojego ucha.
- Pamiętaj z nią się nie chodzi na zakupy. - szepną i uciekł na górę. Jednak za nim to zrobił Rafa krzyknęła, że to słyszała.
- To co? Może jakiś film? - zaproponowała.
- Przepraszam, ale pójdę już spać. Jestem zmęczona.
- Okej. - odpowiedziała. Pożegnałyśmy się buziakiem. Zebrałam wszystkie swoje torby. Zaniosłam je do pokoju, w którym śpię. Nie chciało mi się ich rozpakowywać, więc wyjęłam tylko piżamę i udałam się do łazienki. Szybki, ale odprężający prysznic zrobił swoje. Ubrałam piżamę z tygryskiem i wyszłam z łazienki.


Położyłam się spokojnie na łóżku. Zamknęłam oczy, ale usnąć nie mogłam. Kręciłam się z boku na bok, nic. Usłyszałam skrzypnięcie drzwiami. Od razu zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Nawet nie wiem dlaczego tak zrobiłam. Poczułam uginający się materac i ten zapach. Rozpoznam go już chyba wszędzie. Neymar. Otworzyłam oczy. To było silniejsze ode mnie. Musiałam go zobaczyć. On też na mnie patrzył.
- Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić. - powiedział zakłopotany.
- Nie obudziłeś, bo nie spałam. - uśmiechnęłam się do niego.
- Alee... - nie dałam mu dokończyć.
- Udawałam.
- Dlaczego? - zrobił zamyśloną minę.
- Sama nie wiem. - zaśmiałam się, a chwilę później zrobił to też chłopak. - A Ty?
- Co ja? - biedaczek nie wiedział o co mi chodzi.
- Po co Ty tu przyszedłeś? - byłam ciekawa co go sprowadzało do mnie w nocy. Kiedy prawdopodobnie myślał, że śpię.
- Musiałam Cię zobaczyć jeszcze raz przed snem. - wyszeptał i położył się koło mnie. Jego brązowe, lśniące w blasku księżyca oczy lustrowały moją bladą jak płatki ściegu twarz. Tak jakby szukał odpowiedzi, ale nie przez słowa tylko wzrok, dotyk. Podniósł dłoń aby chwilę później przejechać kciukiem po moim zaczerwienionym policzku. Pod wpływem jego dotyku, moje oczy się zamknęły. Jego dotyk działał na mnie jak afrodyzjak. Nie znam go długo, ale czuję gdzieś w sercu, że mogę mu zaufać, że nie skrzywdzi mnie tak samo jak inni kilka lat temu. Nie wykorzysta mnie i nie porzuci. Czuję to. Czuję, że coraz bardziej zależy mi na nim.

····································································

Bada benc :D 
Oto rozdział! Podoba się? ;)
Dziś swoje urodziny obchodzi najlepszy 
piłkarz na całym świecie - Leo Messi i z tej 
okazji chciałabym życzyć mu Wszystkiego Najlepszego! <3
Liczę na komentarze ;)
Kocham i cześć! <3

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 9

Wczorajszy wieczór minął mi jak za równie Neymarowi zabawnie. Oglądaliśmy filmy i ogólnie było bardzo wiele zabawy. Neymar podjął kolejną próbę wręczenia mi telefonu, tym razem go przyjęłam. Chłopak bardzo się ucieszył. Od razu zaczął mi wszystko tłumaczyć, jak, gdzie i po co. Założyłam z pomocą bruneta trzy konta. Dokładniej to na facebook'u, instagramie i twitterze. Od razu polubiłam tą drugą stronę. Neymar namawiał mnie na wspólne zdjęcie, zgodziłam się. Dodał to swój profil i oznaczył mnie. Wspólnie czytaliśmy komentarze i one zapewniły nam też rozrywkę. Jedno głupie zdjęcie a już są plotki o byciu w związku. Późnym wieczorem poszłam spać i wstałam dopiero teraz. Słońce padało na moją bladą twarz. Nie chciałam wstawać, ale przynajmniej dziś chce wywiązać się ze swoich obowiązków, bo w końcu zgodziłam się tutaj pod warunkiem pracy. Poszłam do sypialni Neymara aby dał mi jakieś wygodne ciuchy do sprzątania. Jakiś dres, cokolwiek.
 - Neymar! - wpadłam do jego pokoju bez pukania. Rozejrzałam się po pokoju, ale nic. Nie było go. Miałam już się odwracać i wychodzić, ale drzwi od łazienki się otworzyły. Stałam jak wryta na to co zobaczyłam. Neymar w samym ręczniku ledwo trzymającym się na biodrach chłopaka. Szybko się odwróciłam do niego tyłem. Podszedł do mnie z łapiąc za biodra odwrócił w swoją stronę. Patrzyliśmy sobie w oczy.
- Co się stało? - zapytał z tym swoim uśmieszkiem.
- Chciałam trochę ogarnąć w domu i przyszłam się zapytać czy nie masz jakiś wygodnych ubrań.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę i zaprowadził ponownie do tego samego pokoju. Stanęliśmy pod szafą. - Wybierz coś co Ci odpowiada, bo ja muszę się ogarnąć i jechać na lotnisko. - powiedział szybko.
- Na lotnisko?
- Tak, moja siostra przylatuję i muszę po nią jechać. - wytłumaczył.
- No dobra to leć! - zaśmiałam się. Chłopak wyszedł z pokoju a ja wybrałam ubrania. Postawiłam na krótkie spodenki i bluzkę z flagą.


Nie chciałam zakładać dresów, bo jednak słońce świeciło nie miłosiernie. Postanowiłam od razu się przebrać, bo stwierdziłam, że branie prysznicu nie ma sensu, bo pewnie i tak po sprzątaniu będę musiała to zrobić. Kiedy zeszłam ubrana na dół Neymara już nie było. Zostałam sama. Chciałam się jeszcze go zapytać gdzie są różne rzeczy do sprzątania, ale za późno. Trudno, poradzę sobie sama. Po upływie 15 minut odnalazłam wszystko co było mi potrzebne. Zaczęłam od wytarcia kurzy w salonie, później umyłam podłogi. Jeśli coś stało krzywo poprawiłam to. Następnie przeniosłam się do kuchni, 4 łazienek, sypialni Neymara i do pokoju z którego zawsze dawał mi ubrania. Wycierałam kurz z komody kiedy drzwi się otworzyły. Stanęła w nich brunetka w miarę ciemnej karnacji.
- Widzę, że Neymar ma oko do sprzątaczek. - stwierdziła.
- Dzień dobry - zaczęłam niepewnie. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, podniosła rękę, ale zaraz ją opuściła. Opuściła brwi. - Czy, czy to moja koszulka? Moje spodenki? - podeszła do mnie. Patrzyła na mnie a je nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z tej sytuacji uratował mnie nie kto inny jak Neymar. Przyniósł walizki.
- O widzę, że poznałaś Alise. - zwrócił się do dziewczyny. Odstawił bagaż i podszedł do nas.
- Y co? - chyba się zdziwiła.
- Alisa. - podałam jej rękę, którą uścisnęła z uśmiechem.
- Rafaela, dla znajomych Rafa. - przedstawiła się. - Wiesz co? Możesz zatrzymać ubrania - uśmiechnęła się
- i tak wyglądasz w nich lepiej.
- Nie, ja, bo ja, przepraszam. - zaczęłam się jąkać.
- Nie przepraszaj. Mam pomysł po południu pójdziemy na zakupy, co ty na to?
- Nie mogę, nie mam pieniędzy.
- Zapłacę Ci z góry - tym razem odezwał się Neymar. - Widzę, że posprzątałaś dom. Podoba mi się i zapłacę ci od razu za cały miesiąc. - także posłał mi uśmiech.
- Jak chcesz, ja nie zamierzam się kłócić - podniosłam ręce w geście obrony. Neymar wyjął z tylnej kieszeni portfel i wręczył mi pieniądze. - Przy sobie mam tylko tyle, po resztę bym musiał iść do banku. - powiedział.
- Tylko tyle? - zrobiłam wielkie oczy. W ręku trzymałam parę stówek, a On mówi, że to tylko tyle. W życiu nie widziałam takiej sumy na oczy.
- No tak. - podrapał się po karku. - Chciałem Ci dać trzy razy więcej. - uśmiechnął się lekko do mnie.
- Trzy. Trzy? - myślałam, że się przesłyszałam.
- Tak.
- To co idziemy? - tym razem zapytała siostra piłkarza.
- Y.. tak. Idziemy. - posłałam jej uśmiech.
- No to widzimy się za godzinę w salonie. Ja lecę się ogarnąć. - dała mi szybkiego buziaka w policzek i wybiegła z pokoju.
- Dziękuję Ney.. - powiedziałam wstydliwie.
- Nie masz za co dziękować. Ja Ci tylko pomagam, to nic. - jego uśmiech może zastąpić słońce i pochmurny dzień. Kocham ten widok. Gdy go widzę to jestem od razu szczęśliwsza. Moje serce się raduję. Wybrałam nowe ubrania. Postawiłam na śnieżno białą sukienkę i zieloną koszulę. Poszłam do swojego pokoju i się przebrałam.


Kiedy byłam już gotowa usiadłam na łóżko i chwyciłam telefon, który dostałam od chłopaka. Weszłam na instagrama. Przyszło mi kilka powiadomień. Jednym z nich było to, że Rafaela zaczęła mnie obserwować. Zrobiłam to samo. Poszperałam trochę jeszcze w telefonie i zobaczyłam, że już czas schodzić do salonu. Tak też zrobiłam.

··································································

Ten rozdział jest nijaki i bez sensu. 
Nie miałam pomysłu co dalej napisać i mam nadzieję, 
że kolejny będzie lepszy :/
Od dziś nie chodzę do szkoły więc postaram się
rozdziały dodawać częściej :)
No!
To chyba tyle ;)
Dziękuję za wszystkie komentarze i ...

Do następnego! 
(mam nadzieję, że nie nudnego)


KOMENTUJ NAWET Z ANONIMA

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 8

Drogi Pamiętniczku, jestem przerażona. Serce wali mi jak młotem, czuję suchość w ustach i nie mogę opanować drżenia rąk. Nawet nie wierzyłam wcześniej, że takie potwory istnieją. Ale teraz jestem przerażona. Dlaczego? Po prostu dlatego, że wyjeżdżam z domu. Wiem, to zupełnie bez sensu. Tak na prawdę nawet się nie wyprowadzam. Jadę do college'u, to tylko kilka godzin drogi od mojego ukochanego domu, w którym mieszkam od najmłodszych lat. Nie, nie będę znowu płakać. Zamieszkam w jednym pokoju z moimi najlepszymi przyjaciółkami...

- Jestem - usłyszałam krzyk z dołu. Postanowiłam go zignorować. Wróciłam do czytania książki, którą przed chwilą znalazłam w jednym z pokoi. Jednak ktoś mi to nie umożliwił. To Neymar. Wszedł bez pukania do pokoju. Wszedł, to mało powiedziane, on wparował. Wystraszałam się, a skutkiem tego była latająca książka.
- Głośniej się nie dało?! - krzyknęłam, ale zaraz po tym zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam, wystraszyłem się. - zapytał podnosząc książkę z podłogi, po czym usiadł do nie na łóżko. Zawiązał nogi w przysłowiową kokardkę. Podał mi książkę - Przepraszam - ponownie przeprosił.
- Ok, nic się nie stało. Tylko następnym razem może trochę ciszej - poprosiłam śmiejąc się.
- Dobrze, ale przestraszyłem się.
- Czego?
- Nie wiem, po prostu nie odpowiedziałaś i od razu w mojej głowie pojawiło się milion historyjek. - wytłumaczył. - Mam coś dla Ciebie - ucieszył się i wybiegł z pokoju. Jestem ciekawa co ma dla mnie, ale cokolwiek by to było nie chce żadnych rzeczy. Już wystarczająco mi podarował. Dwie minuty później był z powrotem na moim łóżku. Miał białą torbę na prezenty za plecami, ale ja doskonale ją widziałam.
- Cokolwiek tam chowasz nie dawaj mi tego. - powiedziałam poważnie.
- Tak nie ma, proszę - wyjął torbę i wręczył mi ją. Patrzyłam na niego, a on na mnie, ale nie wzięłam jej od niego. Trwaliśmy w ciszy, patrząc sobie w oczy. Neymar ciągle miał wyciągniętą rękę, ale ja nie miałam zamiaru nic brać.
- Proszę, weź - nalegał nalej.
- Nie.
- Weź.
- Nie. Neymar nie chce i tak wystarczająco mi pomogłeś.
- I pomogę jeszcze bardziej. Weź.
- Ney...
- Dobra ostatni raz.
- Na pewno? - wolałam się upewnić.
- Przysięgam na słowo najprzystojniejszego piłkarza z FC Barcelony - zaśmiał się.
- Jaki skromy - powiedziałam sarkastycznie do niego.
- No dobra, masz - dam mu tą satysfakcję i przyjmę ten prezent. Wzięłam torebkę. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. Tylko się uśmiechną. Wyjęłam nawet nie patrząc do środka jakieś pudełeczko. To co tam zobaczyłam zaszokowało mnie. Przecież to musiało sporo kosztować. To prawda ja tego nigdy nie miałam, ale to nie powód aby Neymar mi kupował takie rzeczy. Otworzyłam pudełko i to na prawdę w nim było. Nowy telefon. Wiem ile takie rzeczy kosztują. Moje oczy od razu się powiększyły. Neymar nic nie mówił, ciągle mnie obserwował.
- Podoba Ci się? - zapytał po dłuższej chwili. Podobał, ale przecież mu tego nie powiem. Nie mogę przyjąć telefonu.
- Tak, ale... - nie dał mi dokończyć.
- Nie ma żadnego 'ale'. Od teraz należy do Ciebie i nie chce słyszeć żadnego 'ale', jasne? - poprosił.
- Naymar ja go nie mogę przyjąć. Miałam u Ciebie pracować a tym czasem dostaję drogie prezenty. - wytłumaczyłam - Trzymaj - podałam telefon chłopakowi. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. W kuchni nadal pichciła coś Marcela.
- Pomóc Ci w czymś? - zapytałam.
- Umiesz w ogóle gotować? - zapytała z uśmiechem.
- Nie za bardzo - zaśmiałam się.
- To możesz pokroić warzywa - wskazała palcem na leżące warzywa. Wyjęłam nóż, ubrałam kolorowy fartuszek i zaczęłam wykonywać ''polecenie'' Marceli. Po niecałych 40 minutach kolacja była już gotowa. Marcela zawołała Neymara a ten w błyskawicznym tempie był na dole. Kobieta nałożyła mi i chłopakowi porcję i powiedziała, że musi wracać do domu. Jeszcze przed jedzeniem się z nią pożegnaliśmy.
- Pamiętaj, że Rafaela jutro przylatuję - powiedziała i wyszła, nie dając nawet sobie odpowiedzieć. Zaczęliśmy jeść w ciszy. Tak było do końca posiłku. Niekiedy tylko spojrzeliśmy na siebie. Muszę przyznać, że Marcela gotuje wyśmienicie. Bardzo są polubiłam.
- Dziękuję - wyszeptałam nie patrząc na Neymara. Złapałam talerz i poszłam do kuchni posprzątać. Myłam naczynia kiedy poczułam dotyk na tali. Wiedziałam dokładnie kto to, więc nie przerywałam czynności. Neymar przyciągną mnie bliżej. Odgarną włosy po prawej stronie i przerzucił na lewą. Pocałował lekko mój obojczyk. Stałam jak słup. Nie byłam gotowa do jakiegokolwiek ruchu. Ponownie musną ustami moje ciało. Czułam motylki w brzuchu. Po raz pierwszy przeżyłam coś takiego. Tym razem nikt mnie nie zmuszał. Nie bałam się co będzie później. Żyłam chwilą. A nie strachem. Neymar dał mi coś czego nigdy nie miałam. Czego nie mogłam spotkać, przeżyć. Bardzo mu za to dziękuję. Wprowadził do mojego życia poczucie bezpieczeństwa. Chociaż nie całkiem.

················································································

Zawiodłam się... myślałam, że pod ostatnim 
rozdziałem jednak pojawi się te 30 komentarzy, skoro
jeszcze wcześniej było ich ponad 40.. ale cóż myliłam się :(
Dodaję ten rozdział, bo prosicie mnie o niego na asku :D
Dziś tylko tyle ;)

Do następnego! <3

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 7

Rano obudziłam się wtulona w Neymara, ale tym razem leżałam do niego przodem. Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam jego twarz przed sobą. Uśmiechnęłam się.
- Wyglądasz słodko jak śpisz, jak aniołek - wyszeptał.
- Nie jestem aniołkiem - od razu posmutniałam. Gdyby wiedział co robiłam wcześniej nigdy nie powiedziałby do mnie aniołku. Nie jestem nim, ale chciałabym.
- W moich oczach jesteś - pocałował mnie w policzek - Szykuj się za godzinę wychodzimy - wstał z łóżka. Dopiero teraz zobaczyłam, że był tylko w bokserkach. Podszedł do szafy i po upływie kilku sekund wybrał ubrania i znikł za drzwiami do łazienki. Ja też postanowiłam wstać i pójść do siebie po czyste ubrania, ale przecież ja ich nie mam. Muszę zaczekać na Ney'a, może on mi coś da. Usiadłam ponownie na łóżko i zaczekałam na chłopaka. Wyszedł po 15 minutach.
- Czemu siedzisz? - zdziwił się kiedy mnie tutaj zobaczył. Wstałam i podeszłam na przeciwko niego.
- Chciałam iść się ubrać ale... - nie dał mi dokończyć. Złapał mnie za rękę i wyprowadził do tego samego pokoju co wcześniej. Z szafy wyją białą bluzkę na ramiączka i krótkie spodenki. Podał mi ubrania. Podeszłam jeszcze bliżej i stając na palce musnęłam jego policzek. Następnie wyminęłam bruneta i poszłam do łazienki. Przebrałam się w niej i wyszłam.


Chłopaka już nie było. Piżamę odłożyłam do sypialni, w której spałam i zeszłam na dół do kuchni. Zastałam w niej jakąś blondynkę w fartuchu. To pewnie ta Marcela, której miałam pomagać, a nie będę tego robić, bo nie umiem. Postanowiłam podejść bliżej i się przedstawić.
- Dzień dobry - zaczęłam z uśmiechem.
- Dzień dobry, to Ty pewnie jesteś Alisa? - zapytała. Przytaknęłam głową - Marcela - wytarła rękę w szmatkę i podała mi ją.
- Alisa - uścisnęłam rękę kobiety.
- Wysłałam Neymara do sklepu. Powinien zaraz być i kazał Ci przekazać, że jak wróci to od razu wychodzicie. 
- Dobrze, dziękuję - posłałam jej szczery uśmiech, który chwilę później został odwzajemniony. 
- Skarbie nie ma jeszcze śniadania, ale w lodówce na pewno znajdziesz coś dla siebie - powiedziała krojąc warzywa prawdopodobnie na obiad.
- Nie dziękuję, nie jadam śniadań - właśnie w tym momencie do kuchni wszedł Neymar.
- Zaraz idziemy - zwrócił się do mnie odkładając torbę z zakupami. Nic nie odpowiedziałam. - Jadłaś? - zapytał troskliwie. 
- Nie, nie jadłam - odpowiedziałam i skierowałam głowę w dół. 
- Teraz nie ma czasu, zjesz na Camp Nou - poinformował mnie i wyszedł z kuchni. 
- Lubi Cię - zaśmiała się Marcela. 
- Co? - myślałam, że się przesłyszałam. Czy ona powiedziała, że brunet mnie lubi? W sumie to by pasowało, w końcu zaproponował mi tak dużą pomoc. To musiało znaczyć, że chociaż trochę mnie lubi. Tak na prawdę ja też go lubię. Jestem mu wdzięczna za pomoc. Tak wielką pomoc.
- Neymar lubi Cię, bardzo - spojrzała na mnie.
- No ja też go bardzo lubię. Jestem mu wdzięczna, że mi pomaga. - w tym samym czasie usłyszałam, że chłopak mnie już wola - Do widzenia - pożegnałam się i nie czekając na odpowiedź wyszłam z kuchni. Neymar czekał przy drzwiach z torbą treningową na ramieniu. Przepuścił mnie pierwszą w drzwiach, a następnie otworzył mi drzwi od samochodu. Zajęłam miejsce pasażera. Ney chwilę później siedział koło mnie. Wyjechaliśmy na ulice Barcelony. Podziwiałam widoki za oknem. W tle leciały Brazylijskie utwory muzyczne. Czułam się cudownie. Nim się obejrzałam Neymar zaparkował auto.
- Jesteśmy na miejscu - poinformował mnie odpinając pasy. Zrobiłam to samo. Bez słowa wysiadłam i obeszłam samochód. Stanęłam przy brunecie. - Tędy - wskazał ręką i ruszył przed siebie. Dotrzymał mu kroku. Nie chciałam się zgubić w tak wielkim obiekcie, jakim był Camp Nou. Szliśmy przez długie korytarze. Nagle odezwał się Neymar - Po treningu odwiozę Cię do domu, bo muszę coś załatwić - uśmiechną się.
- To coś poważnego? - zapytałam z ciekawości. 
- Nie, chce zrobić jednej przyjaciółce niespodziankę i jadę ją odebrać.
- Jasne - ponownie postałam mu uśmiech. Odwzajemnił go.
- Al idź ciągle prosto tym korytarzem. Usiądź na trybunach a ja tylko się przebiorę i do Ciebie przyjdę. - mówiąc to ciągle patrzył mi w oczy. Przytaknęłam tylko głową i rozdzieliliśmy się. Ney poszedł do wcześniej wspominanej szatni a ja na trybuny stadionu. Kiedy już zajęłam odpowiednie miejsce zaczęłam podziwiać widoki. Kilka razy widziałam to miejsce w telewizji. Nigdy piłka nożna mnie nie interesowała, więc jakbym tu nie przyszła nic by się nie stało. Przynajmniej dla mnie. Siedziałam tak z 20 minut i rozmyślałam, ale usłyszałam krzyki i śmiechy. Moje uczy ujrzały wychodzących z korytarza piłkarzy. Tylko nigdzie nie mogłam zobaczyć Neymara. Jak się później okazało wyszedł spóźniony. Słyszałam jak trener na niego krzyczy i karze zostać po treningu i przebiec 5 karnych kółek wokół boiska. Siedziałam tak i patrzyłam jak piłkarze robią różne zadania, jak się wygłupiają, śmieją, przepychają i tysiąc innych rzeczy. Moje oczy ciągle były skupione na Neymarze. Ten natomiast ciągle śmiał się z czwórką innych piłkarzy. Byli podobnej karnacji co on, więc może także pochodzą z kraju kawy i futbolu. Tak minął cały trening. Usłyszałam gwizdek trenera. Zawodnicy zaczęli schodzić z murawy, oczywiście oprócz pewnego Brazylijczyka. Kiedy już nikogo - pomijając bruneta - nie było zeszłam z trybun. Ney był w trakcie biegania drugiego kółka. Gdy przebiegał koło mnie dołączyłam do niego. Biegaliśmy śmiejąc się i wygłupiając. Mogę się założyć, że zrobiliśmy więcej niż pięć kółek. Zmęczeni udaliśmy się do szatni, gdzie piłkarz się przebrał. Ja niestety nie miałam w co, więc pożyczyłam tylko dezodorant od Neymara. Ubolewałam, że był męski, ale wolę pachnieć tym niż śmierdzieć potem. Gotowi w cudownych nastrojach udaliśmy się do samochodu. Podróż była tak samo wesoła co bieganie. Kiedy chłopak zaparkował przed willą wysiadłam z niej, a on pojechał dalej.

·························································································

Tak, tak wiem.. długość rozdziału boli, ale nic nie poradzę.
Byłam chora, wczoraj wieczorem napisałam połowę
i dzisiaj rano ją dokończyłam :)
Chciałam napisać to w weekend, ale wyszło szybciej :D
Bardzo ale to bardzo dziękuję za ponad 40 - tak tak czterdzieści
komentarzy <3 Dziękuję ;*
Chciałabym Was się zapytać czy chcielibyście abym wstawiała zdjęcia w co 
są ubrani bohaterowie, a właściwie główna bohaterka :D
Tak jak ostatnio - 30/35 komentarzy to kolejny rozdział ;* 
To wszystko, jeszcze raz dziękuję <3

Do następnego!